niedziela, 14 kwietnia 2013

Nowe zło

Witam Was serdecznie! Wraz z kolejną niedzielą przybył do Was następny rozdział! Mam nadzieję, że jego długość Wam wystarczy. Powiem szczerze, że ja jestem z niego dumna. Ostatnio zastanawiałam się również, czy w wolnej chwili nie poprawić poprzednich rozdziałów: wydłużyć ich trochę, zrobisz lepsze i ładniejsze opisy. Jednak chyba zaniecham tego pomysłu aż do zakończenia pisania tegoż fanfica. Teraz bardziej muszę się skupić na tym, co ma się dziać, bo kończy mi się historia... No cóż, w razie czego rozpocznę, tak jakby, kolejną cześć. Napiszcie, co o tym sądzicie. Cóż, teraz już Wam dłużej nie zanudzam i zapraszam do czytania.



Lekko zaniepokojona przyglądałam się Strażnikom. Coś między sobą szeptali.
- Wiecie, co to znaczy? - Zapytała nagle Wróżka.
- Co? - Odezwałam się. Reszta odwróciła głowy w moim kierunku.
- Skoro masz moc znaczy, że zostałaś wybrana. To tez oznacza, że dzieci muszą w Ciebie wierzyć. Dopóki jednak to się nie stanie... jesteś dla wszystkich niewidzialna - oznajmił Mikołaj. Westchnęłam przestraszona. Zrobiłam parę kroków w tył.
- N-nie... Ja ma rodzinę! Znajomych! Chodzę do szkoły! Nie mogę być niewidoczna... - W moich oczach zakręciły się łzy. Podleciał do mnie Jack i położył mi na ramieniu dłoń.
- Nie płacz... Łzy w niczym nie pomogą. Stało się, co się stało, ale to nie powód do rozpaczy. Zobacz, my żyjemy już tak od wielu setek i tysięcy lat. Ja dopiero od zaledwie dwóch lat zyskałem kogoś, kto we mnie wierzy... Jeśli chcesz, mogę powiedzieć pewnej grupce dzieci o twoim istnieniu. Zobaczysz, uwierzą w Ciebie - uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję... Jeśli jednak Księżyc jest na tyle potężny, by zrobić ze śmiertelnika... strażnika, niech - proszę - każdy, kto mnie zna, zapomni o mnie. Tak będzie lepiej... dla wszystkich - odpowiedziałam.
- Na pewno wykona twoje życzenie. Cóż, już powoli widać, dlaczego zostałaś wybrana. Martwisz się i troszczysz o innych... To dobrze - powiedział Nord.
- Tak więc, lećmy - zachęcił mnie Frost. Zaraz polecieliśmy w stronę jednego z Kanadyjskich miast - do Burgess. Mijaliśmy wiele domów, parków czy chociażby ludzi. Białowłosy raz po raz strącał im czapki z głów, czy wiatrem wytrącał im różne papiery z rąk. Podróż zakończyliśmy dopiero po odnalezieniu grupki dzieciaków. Była ich szóstka - czwórka chłopców i dwie dziewczynki. Byłam trochę zaskoczona ich ubiorem. Jak na zimę, byli niezwykle lekko ubrani. Krótkie spodenki, cienkie koszulki... Zaraz jednak przypomniało mi się, że tu - mimo wszystko - mają troszkę cieplejszy klimat. Chwilowo im nawet tego pozazdrościłam, bo choć lubię zimę, mróz szczypiący w ręce i twarz bywa nad wyraz irytujący. Psuje on całą radość, którą dostarcza biały puch, otulający wszystko wokół, oraz delikatny szron, który maluje na szybach i drzewach przepiękne wzory.
- Jesteś pewny, że to coś da? - Zapytałam nieśmiało.
- Stuprocentowo - szepnął. Wziął do ręki trochę śniegu i ulepił z niego kulkę. Następnie rzucił w nią w jednego z chłopców. Ten odwrócił się w naszą stronę i z ogromną radością, która zawitała na jego twarzy, podbiegł do Jacka.
- Jack Frost! Tak się stęskniłem! - Krzyknął, przytulając się do nastolatka.
- Hahaha, ja za tobą również - odpowiedział opiekuńczym tonem. Uśmiechnięta, podeszłam do jednej z dziewczynek.
- Hej, chodźcie tu! - Zawołał chłopczyk, który już wcześniej przybiegł do strażnika. Na zawołanie, reszta ruszyła w jego kierunku. Tym samym przechodzą przeze mnie. Odruchowo złapałam się za brzuch i wciągnęłam nerwowo powietrze. Zrozpaczona, odwróciłam się do Frosta. Moja blada twarz i spojrzenie mówiły już same za siebie. Białowłosy posmutniał lekko.
- Nie wierzą w Ciebie, więc Cię nie widzą. Nie widzą Cię, więc dla nich nie istniejesz. To wspaniałe być strażnikiem, ale bez dzieci jesteś nikim... - powiedział.
- Jack, do kogo ty mówisz?
- Do Wiktorii, Jamie. Możesz też na nią mówić... Panna Lato, o - uśmiechnął się delikatnie. Zobaczyłam w jego oku z lekka złośliwą iskrę.
- Panna Lato... - powtórzył. Przerażenie zamieniło się u mnie w złość.
- Frost, niech no ja Cię dorwę, gdy opanuję już moje moce! Panna Lato?! Naprawdę?! Gorzej już chyba wymyślić nie mogłeś! Ugh - fuknęłam. Naburmuszona, usiadłam na śniegu i zaczęłam go roztapiać. W niektórych miejscach zaczęły nawet pojawiać się przebiśniegi.
- Powiesz nam coś więcej? - Kontynuował dzieciak.
- Hah, Wiktoria to nowy strażnik. Dopiero co otrzymała swoją moc, dlatego też nikt w nią nie wierzy. I wątpię by ktokolwiek zaczął, bez pomocy... Po prostu spójrzcie tam - wskazał swoim kijem w moim kierunku. Postanowiłam wykorzystać tę chwilę, otulając wszystkich tutaj ciepłym, przyjemnym podmuchem wiatru. Takie małe rozgrzanie w zimę.
- Przebiśniegi? Przecież na nie będzie pora dopiero za parę miesięcy - zauważyła dziewczynka drobniejszej budowy.
- Eureka, czy to już Ci coś mówi? - Zrzędziłam. Jack odpowiedział mi uśmiechem.
- Masz rację, Poppy. Co więc sprawia, że są one tu w tym momencie?
- Panna Lato! - Krzyknął wesoło Jamie.
- Jack! Serio kiedyś pożałujesz! - Wrzasnęłam, zrywając się z trawy. Spojrzałam zaraz na dzieci, które przyglądały mi się lekko zdezorientowane. Poczułam lekkie zawstydzenie, nerwowo przygryzłam wargę. Przenosiłam spojrzenie to na nich, to na Strażnika. - Erm... słyszycie mnie, prawda?
- Jak najbardziej - odpowiedziała Poppy. Pozostała piątka skinęła potwierdzająco głowami.
- Czyli też mnie widzicie... Hah... Hahah! Jack, dziękuję! - Przytuliłam się do niego. Ten, zaskoczony moją reakcją, jedynie lekko poklepał mnie po plecach. Odsunęłam się więc od niego i przyjrzałam dzieciakom. - Dziękuję również i wam... - powiedziałam cicho.
- To kto chce bitwę na śnieżki?! - Krzyknął zaraz Frost. W odpowiedzi otrzymał wesołe okrzyki naszej pozostałej szóstki. - Każdy na każdego! - Dodał zaraz, jednocześnie rozrzucając gdzieniegdzie stosiki śnieżnych kulek. Przyznam szczerze, że dawno się tak świetnie nie bawiłam. To jednak nie to samo, co bitwa we dwójkę czy ze znajomymi, którzy uważają to za dziecinadę. Zdecydowanie stęskniłam się za takimi zabawami. Zaraz jednak zatrzymałam się i spojrzałam w dal. Przy okazji, oberwałam dodatkowymi paroma kulkami.
- Czekajcie, stop... - rzuciłam. Gdzieś, na jednym z dachów, stała jakaś nastolatka. Nie widziałam, jak wyglądała dokładnie, jednak zdołałam zauważyć, że jest ubrana cała na czarno, a jej włosy... One wyglądały jak mgła. Z początku smoliste, później rozpływające się, aż znikały. - Jack... Jack, chodź tu - machnęłam ręką do chłopaka.
- Co jest? - Zapytał szybko, wciąż rzucając śniegiem w dzieciaki.
- Patrz tam - wskazałam swoim kijem w stronę dziewczyny.
- Na kogo tak patrzycie? - Zapytała zaraz Poppy, która nadal otrzepywała się z białego puchu. - Przecież tam nikogo nie ma... - Wymieniłam z Frostem znaczące spojrzenie.
- Zobaczymy się później - rzucił chłopak. Biegiem rzuciłam się w stronę postaci, nastolatek leciał tuż obok mnie. Nastolatka najwyraźniej na nas czekała, bo gdy tylko była w odległości paru metrów, zaczęła robić niewiarygodnie długie skoki.
- Ona nas gdzieś prowadzi - powiedziała z trudem. Nie miałam zbyt dobrej kondycji. dlatego też Białowłosy złapał mnie i zarzucił na plecy, jak to kiedyś. Odruchowa pisnęłam, tym razem do jego ucha. Skrzywił się lekko. - Wybacz... - szepnęłam. W końcu udało nam się dogonić tą dziewczynę.
- Kim jesteś? - Zapytał twardo. Ja w tym czasie zsunęłam się z jego pleców i stanęłam tuż obok. Nastolatka zaśmiała się złowrogo.
- No jak to, Jack? Już mnie nie poznajesz? - Spojrzała na mnie. - Co ona tu robi? Nastolatka wierząca w Strażników? Ha, śmieszne - ponownie się zaśmiała.
- Ja cię słyszę i widzę - obrzuciłam ja ponurym spojrzeniem. Na jej twarzy pojawiło się delikatne zaskoczenie i zmieszanie.
- Ona jest nowym Strażnikiem, za to pytanie brzmi, kim ty jesteś - warknął.
- Och, Księżyc wybiera kolejne istotki? Jesteście aż tak słabi?... Cóż, tak mi przykro. Niemniej, jestem Ada. Wy, Strażnicy, jesteście zbyt zabiegani, żeby się interesować kimś takim jak ja. Albo wręcz przeciwnie, przeszkadzacie mi spędzać czas z jedyną osobą, która chce ze mną trochę pobyć...
- Już spokojnie, Ado, resztą zajmiemy się razem... - Męski, niski głos odbijał się od ścian domów niczym echo.
- Pitch Black - szepnął Frost. Moje źrenice gwałtownie się poszerzyły. Ten Pitch Black? Ten, który straszy dzieci? I... dotychczas mnie też... - Przecież cię pokonaliśmy! Twoje koszmary... one zwróciły się przeciwko tobie!
- Strachu nie da się zabić, już zapomniałeś? Wróciłem. Może i nie potężniejszy, ale mam osobę do pomocy. - W końcu wysoka postać zmaterializowała się tuż obok Czarnowłosej dziewczyny. Skóra mężczyzny była szara, jego oczy błyszczały złotym kolorem. Moją uwagę przykuła też długo tunika, która wręcz wrastała w jego ciało; która rozpływała się przy ziemi niczym cień, zupełnie jak włosy nastolatki. - A cóż to za dziewczynka?
- Kolejny Strażnik, hah - odpowiedziała mu szybko Ada. Czułam się nieswojo. Wiedziałam, że spotkanie tych dwóch osób nie wróży niczego dobrego.
- Nowy? Zobaczmy więc, czy się sprawdzi. Koszmary... na nich - rozkazał Mrok. Nasza dwójka została otoczona przez konie stworzone jakby z czarnego piasku. Byłam przerażona, jednak udało mi się zachować cząstkę zimnej krwi. Odruchowo machnęłam kijem w stronę zmor. Zaraz... Światło! Cóż innego nie odstrasza ciemności?!, pomyślałam. Naparłam więc na kij, tym samym tworząc kulę światła. Zaraz zaczęłam dłonią zmieniać jej miejsce położenia.
- Jack, musimy uciekać. Nie umiem wykorzystywać mojej mocy! - Krzyknęłam do chłopaka. Widziałam, że ten zamraża pochodzące do niego potwory. Szybko jednak zwrócił się w moją stroną i wyciągnął mnie spomiędzy koni. Nastolatek pociągnął mnie w górę, podczas gdy ja wciąż odganiałam światłem potwory.
- Musisz znaleźć sobie inny transport. to już ostatni raz, kiedy Ci pomagam w ten sposób - rzucił. Wylądowaliśmy znacznie daleko od miejsca, gdzie nas zaatakowano. - Musimy wrócić do Siedziby Norda i wszystko mu opowiedzieć.
- Więc lećmy, nie mamy czasu do stracenia - powiedziałam drżącym głosem. Jack przyjrzał mi się uważnie.
- Boisz się, prawda? - Zapytał spokojnie. Odwróciłam wzrok.
- Widziałam go już... wiele razy, wcześniej...
- Teraz już nie musisz się bać, masz nas - Strażników. Gdy coś się stanie, z pewnością Ci pomożemy - uśmiechnął się pokrzepiająco. Odwzajemniłam uśmiech. - Dobra, lećmy. Będziemy mieli również pewność, że nas nie złapie - dodał po chwili. Powrót na Biegun nie zabrał nam specjalnie dużo czasu. W siedzibie, prócz Mikołaja, udało nam się znaleźć Zając, który nie ma na razie za bardzo co robić. Frost opowiedział im wszystko, co się nam przydarzyło. Ja raz po raz wtrąciłam ewentualnie swoje zdanie, ale i tak wolałam trzymać się na uboczu. Nie czułam się w ich towarzystwie pewnie. Wszystko działo się tak szybko. Jeszcze przed chwilą miałam dom i rodzinę, a teraz... Nawet nie wiem, co mam robić.
- Czyli Mrok powrócił i zdobył sojusznika, tak? - Upewniał się Nord.
- Jak najbardziej - ja i Jack odpowiedzieliśmy chórem.
- Jednak, ta dziewczyna... Kim ona jesteś? Co sprawia, że tak jak wy, jest istotą magiczną? - Zapytałam.
- Ta, dotychczas, Balonowłosa odpowiada za zmienianie dnia na noc i na odwrót. Dodatkowo może rozrzucać tęcze, czy też dawać dzieciom zdolności. Myślisz, że skąd się biorą talenty takie jak rysowanie, śpiew czy granie. Prócz tego, pilnowała kolorów, więc to była jej wina, jeśli coś stało się szare i bezbarwne. Tym wszystkim ona się zawsze zajmowała. Ale to wariatka, nigdy nie braliśmy jej na poważnie - opowiedział Zając.
- Słuchajcie, mniejsza zresztą w tym momencie o Pitcha i Adę. Teraz chwila o Wiktorii. Jeszcze nie rozumiecie, dlaczego sam Księżyc ją wybrał? Uprzejma, kochająca, przyjacielska... I to światło, nad którym sprawuje kontrolę. Ciepło, którym otacza wszystkich. Tu już nie chodzi o samo przeciwieństwo Jacka w postaci lata... Tu chodzi o odgonienie zła i ciemności, które może sprowadzić ten sojusz. Wychodzi na to, że nadal nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak Wiktoria jest dla nas ważna i jak potężną mocą, w tym przypadku, włada. - Mikołaj był niezwykle przekonywujący. Jego niski, ciepły głos doskonale wbijał się w pamięć. Żadne wypowiedziane przez niego słowo nie uchodziło obok uszu. I to dodatkowe przejęcie oraz dramatyzm, z którym opowiadał... Teraz jednak ogarnął mnie stres. Wymagają ode mnie zbyt wiele! Nie jestem w stanie nic zdziałać...
- Ja... ja chciałabym pomóc, ale nie znam swoich zdolności, nie kontroluję ich jakbym chciała...
- To co powiesz na mały trening? - Zachęcił mnie Uszaty. To był pierwszy raz, gdy na jego zajęczej mordce zobaczyłam uśmiech. Szczery uśmiech. Cieszyłam się, że nie jest zgorzkniały, na jakiego to wyglądał. Zresztą, choć na zewnątrz ukazywałam niepewność i zdezorientowanie, w środku szczerze się cieszyłam, że Strażnicy jednak poświęcają mi uwagę. Chyba mogę przyznać, że im ufam, że mogę im pomóc. Potrzebuję jednak z ich strony odrobiny wsparcia, jak teraz.
- Wchodzę w to.

15 komentarzy:

  1. Ciekawy rozdział. Bardzo lubię śmieszne teksty i zachowania postaci. Według mnie 10/10.



    Ps. Jeśli jesteś na Howrse znajdziesz mnie pod nickiem Sabrina the dragon .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo.


      Ahah, przyznam szczerze, że na Howrse już raczej nie wchodzę. Nie dość, że za stara na to jestem to dodatkowo strasznie szybko mi się to nudzi. ^^"

      Usuń
  2. Ale rozdział i tak super ;) !

    S.t.d.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sorki, ale nie opublikowało mi połowy komentarza, więc piszę jeszcze raz :)
    Witam, witam. Rozdział fantastyczny. Zaintrygowało mnie to, że Jack i Wiktoria niby są przeciwieństwami, a jednak są w tak bliskich relacjach i nie przeszkadzają sobie nawzajem :) Czekam na opis treningu strażników i nowe moce "Panny Lato". Jack to świrus jednak jest-najpierw Kangur, potem Panna Lato. Rayli Ghane, jesteś autorką, wię masz do tego prawo: zbij go ode mnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również witam i dziękuję bardzo. :3 Za "Kangura" właśnie Jacka kocham, ale dobrze - w następnym rozdziale może od kogoś oberwać. :D

      Usuń
  4. Rozdział super.Lubię jak Jack i Wiktoria się przekomarzają. Swoją drogą chciałam zapytać skąd masz taki piękny szablon, gdyż także prowadzę bloga o strażnikach i żadnego nie mogę znaleźć. Życzę weny i czekam na kolejne rozdziały:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdzial super i nie moge sie doczekac nastepnego.
      Jesli prowadzisz bloga o straznikach to wez napisz adres,
      ja z wielka checia przeczytam.

      Usuń
    2. straznicymarzen.blog.onet.pl

      Usuń
    3. Dziękuję wam obu. :D

      Anonimku, tym razem daruję ci reklamę, bo i o moim blogu napisałeś na swoim. :)

      Usuń
  5. Yay! Nareszcie chwila wolności! Nie ma to jak zabieganie o "pracę" na zwiastuno-wytwarzalni ^^'.
    Wczoraj przeczytałam kawałek tego tworu i z trudem usiłowałam się oderwać, bo musiałam już wyłączać x.x
    Rozumiem, że podoba ci się ten rozdział... Jest najlepszy. NAJLEPSZY!!! I genialnie napisany! I genialnie długi (jak na ciebie)! I po prostu najlepszy! Najlepszy! Najlepszy na świecie!!!!!! "Panna Lato" Ojej xD Wiki powinna Jacka zabić, uwielbiam jak się przekomarzają! :D
    Ale strasznie... Ada jest zła... Ale czadersko! Teraz będzie straszniej! Fajniej! I więcej akcji! Kocham, kocham, kocham!!!
    Wiktoria powinna się zacząć uczyć panować nad swoją mocą... I znaleźć jakiś środek transportu, bo jej wierny konik kopnie w kalendarz.
    Wracając do początku: To urocze. Po prostu urocze i wzruszające! "Jeśli jednak Księżyc jest na tyle potężny, by zrobić ze śmiertelnika... strażnika, niech - proszę - każdy, kto mnie zna, zapomni o mnie. Tak będzie lepiej... dla wszystkich" *______* wspaniała kwestia.
    Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie równie dobrze.
    Bo ten (mówiłam?) JEST FANTASTYCZNY! Yay! Nawet nie wiem za co cie skrytykować.
    A zatem bywaj, Ray :> Bestio xD
    Kraken - Potwór :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeeny, dzięki Ci za wszystko. <3
      Wybacz, że tym razem się nie rozpiszę w odpowiedzi, ale jakoś... nie umiem. ;_;
      Ale w skrócie: też uwielbiam gdy się przekomarzają; zła Ada - specjalnie, cóż za wspaniałe moce w rękach Pitcha; nauczy się panować nad mocami, nauczy i transport też znajdzie; mnie to zdanie też zauroczyło, gdy je po raz pierwszy napisałam - a było to już bardzo dawno temu.
      Tak, już kilka razy powtórzyłaś, że ten rozdział Ci się podoba. XD Dziękuję Ci bardzo. <3
      Również bywaj, potworku
      Bestia XD

      Usuń
  6. Uśmiechnięty Zając? A to nowość O_o
    Ta Ada kojarzy mi się z kimś z mojej głowy... telepatycznie ściągnęłam od ciebie i ona zamieszkała mi w głowie, ale pod innym imieniem... Nerrisa :P
    Nieważne xd

    OdpowiedzUsuń