niedziela, 7 lipca 2013

Sen

Puk, puk? Tak, zdaje się, że zdążyłam. Wybaczcie jednak, że rozdział jest krótki, ale - przyznaję się bez bicia - znaczną jego część napisałam dopiero dzisiaj. Są wakacje, a więc i ja wyjeżdżam w różne miejsca, czas spędzam poza domem. Teraz jedynie martwię się o kolejny rozdział, gdyż w tym czasie będę za granicą. Muszę się sprężyć, napisać go przed wyjazdem i mieć nadzieję, że tym razem zadziała publikacja na określoną datę i godzinę. Zanim skończę pisać wstęp, chcę jeszcze złożyć gorące życzenia mojej czytelniczce - Krakenowi - która kończy dziś 15 lat. Sto lat, kochana!



Czułam na swojej szyi ciężki oddech Pitcha, który wciąż mnie trzymał. Miałam chustkę zawiązaną na oczach. Tylko po co? Przestałam się już bać, nie krzyczałam, bo to nie miało sensu - i tak nikt by mnie nie usłyszał. Powstrzymywałam się jedynie od łez, gdy tylko pomyślałam o Jacku. Miałam ogromną nadzieję, że wyszedł z tego cało, że teraz jest w Siedzibie razem z resztą i o wszystkim im opowiada... Nagle poczułam, że ktoś zrywa przepaskę. To Ada, która wręcz psychopatycznie szczerzyła do mnie zęby. Odruchowo się odsunęłam, wpadając jednocześnie na Mroka. Spuściłam głowę i zamknęłam oczy. Czułam się niepewnie, byłam osaczona. Zaczęłam drżeć, gdy usłyszałam krzyk Jacka. Gwałtownie podniosłam na ponów głowę i zaczęłam się rozglądać, lecz głos zanikł, ustępując miejsca złośliwemu śmiechowi Blacka.
- Hahahah, ktoś tu dał się nabrać - wycedził. Adriana klasnęła w dłonie. Skojarzyła mi się w tym samym momencie z Harley Quinn. Tak samo niezrównoważona, ale i groźna za razem, na każde skinienie swojego "idola".
- Czego ode mnie teraz chcecie? - warknęłam, patrząc w rozbawione oczy Ady. Pitch puścił mnie, lecz zatrzymał sobie mój kij.
- Przecież to oczywiste - żebyś przeszła na naszą stronę - odpowiedziała nastolatka.
- A co, jeśli tego nie zrobię? - syknęłam, mrużąc złowrogo oczy.
- Uwierz, że zrobisz. Jak nie po dobroci i z własnej woli, tak sam Cię do tego zmuszę - rzucił mężczyzna.
- Zmusisz? Niby jak?! - Ten podszedł do mnie, odsuwając na bok dziewczynę, i spojrzał mi w oczy. Poczułam, że zaczynam się bać, serce znów zaczęło mi szybciej bić.
- Zapomniałaś, że jestem Panem Koszmarów? Znam każdy Twój największy lęk... i tak Cię właśnie zniszczę. Chyba, że jednak chcesz zachować dobrą psychikę - opowiedział.
- Tak łatwo mnie na swoją stronę nie przeciągniesz! - krzyknęłam i uderzyłam go pięścią w twarz. Szybko się odwróciłam i zaczęła uciekać, choć kompletnie nie wiedziałam, gdzie jestem i w którą stronę biec. Słyszałam jedynie krótki szept i zaraz po nim świsty przecinanego powietrza. To nie ma sensu! Bez kija nie jestem w stanie nic zrobić - nie mam swoich zdolności, jestem jak każdy zwykły człowiek. W końcu drogę ucieczki zasłoniła mi niegdyś Tęczowo-włosa, która dogoniła mnie swoimi długimi skokami. Zatrzymałam się gwałtownie i odwróciłam. To się dla mnie zaraz źle skończy. I chyba to wykrakałam, gdyż w pewnym momencie potknęłam się i przewróciłam. Poczułam, że ktoś mnie z tyłu mocno łapie i odrywa mnie od ziemi. Tak, to zdecydowanie była Ada. Wyraźnie czułam zapach jej mglisto-dymnych włosów. Rzuciła mnie pod nogi Pitcha. Odsapnęłam moment i podniosłam się, pomimo bólu poobijanych kolan.
- Myślisz, że zdołasz uciec? Naprawdę jesteś aż tak głupia? - syknął mężczyzna. Milczałam, chcąc powstrzymać się od wyrzucenia z siebie niepotrzebnych słów, które tylko by pogorszyły moją sytuację. - Idź lepiej spać...
- A co jeśli nie chcę? - burknęłam.
- Chcesz... - szepnął tajemniczo. Czarny piach zaczął mnie powoli otulać i usypiać. Moje powieki... znów stawały się ciężkie. Nie czułam, czy ktoś mnie łapie, gdy otumaniona zaczęłam się przewracać. Już nie byłam w tamtym świecie...


Otworzyłem leniwie oczy i złapałam się za głowę. Czułem pulsujący ból. Rozejrzałem się wokoło.
- Gdzie ja jestem?... - rzuciłem do siebie. Zaraz jednak zaczęły powracać mi wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Podniosłem się gwałtownie z ziemi, łapiąc przy okazji mój kij i wzniosłem się w powietrze na parę metrów.
Wojna.
Z przerażeniem przypominałem sobie poszczególne momenty bitwy. Najpierw wszystko szło dobrze, lecz po pewnym czasie zostaliśmy rozdzieleni. Miałem wrażenie, że większość Koszmarów napierało właśnie na mnie, by mnie jak najszybciej osłabić... Pamiętam, jak szukałem wzroku drogi do Wiktorii, lecz złote wstęgi, które wypuszczała ze swojego kija, zdawały się coraz bardziej zanikać...
Pitch.
Tak, to było pułapka. Doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę wszyscy, lecz to i tak nie zmieniło decyzji dziewczyny. Gdy tylko zostałem zrzucony na ziemię, dorwał mnie Pitch.  Natychmiastowo wyrwał mi z ręki kij, nawet nie wiedziałem, co się dzieje. Zaraz potem czułem, że mnie nim poddusza. I wtedy też usłyszałem krzyk nastolatki, która najwyraźniej również została ściągnięta na ziemię. Walczyła dzielnie, wiedziałem to, lecz i ona miała kres swojej wytrzymałości...
Wiktoria.
Widziałem ją jakby przez mgłę. Niedobór tlenu zaczął mnie powoli otępiać i odbierać siły. Mimo to wyraźnie słyszałem jej słowa. Bałem się. Nie, o swoje życie, lecz tego, co chciała zrobić... Co zrobiła. Zostałem puszczony, złapała mnie... a potem... potem mnie pocałowała. Zadrżałem. Muszę jak najszybciej powiedzieć o wszystkim Strażnikom. Musimy ją odbić z rąk Pitcha. Jednak... a co jeśli przeszła na jego stronę? Potrząsnąłem gwałtownie głową. Nie, nie zrobiłaby tego. Nie z własnej woli. Dobra, nie czas teraz na takie rozmyślanie. Spojrzałem jeszcze raz na otaczający mnie park i poleciałem w stronę Siedziby.


Te sny... Nie, nie sny, koszmary... one mnie wykańczają. Wiem, że śnię, lecz pomimo strachu, nie jestem w stanie się obudzić. Czy to właśnie w ten sposób Mrok stara się mnie złamać? Na to wygląda... Co gorsza, dobrze mu z tym idzie. Zna wszystkie moje lęki, które to kolejno ukazują się w mojej wyobraźni. Pająki, śmierć rodziny... utrata Jacka. W końcu udało mi się otworzyć oczy, czemu towarzyszył mój krzyk. Byłam cała zlana potem, trzęsłam się i bałam. W takim tempie stanę się wrakiem człowieka i wtedy z pewnością przejdę na jego stronę. Lub chociażby dla samego spokoju. Skuliłam się pod ścianą i patrzyłam w dal. Miałam nadzieję, że z Jackiem wszystko dobrze, że opowie o wszystkim Strażnikom i mnie z tego wyciągnął... zanim stanę się zła. W sprawie mojego przejścia na stronę Pitcha nie miałam już domysłów, a doskonale wiedziałam, że kiedyś mnie złamie...
- Och, ktoś tu się obudził - usłyszałam wesoły głos Ady. Westchnęłam cicho.
- Daj mi spokój... - rzuciłam. Mów do wroga, żeby Ci nie przeszkadzał, tak.
- A przejdziesz już na naszą stronę? - zapytała niewinnie.
- Nie licz na to - syknęłam.
- No to dobranoc! - krzyknęła, rzucając w moją stronę kolejną porcję piachu Mroka. Muszę wytrzymać jak najdłużej... żeby jak najpóźniej zmienić się w złą. Niech Strażnicy... się... pospieszą...


Jak poparzony wleciałem do Siedziby. Delikatnie ucieszył mnie widok pozostałych, ale tylko delikatnie. Odwrócili się w moją stroną uśmiechnięci i zadowoleni, lecz po chwili ich radość spełzła z ich twarzy. Zębuszka wyleciała przed szereg.
- G-gdzie Wiktoria? - zapytała drżącym głosem.
- W rękach Pitcha i Adriany. W zamian za mnie... - odpowiedziałem z trudem. - Bez wahania zaproponowała Mrokowi, żeby zabrał ją, zamiast zabicia mnie - dodałem po chwili. Tooth zasłoniła usta swymi drobnymi dłońmi. Sandy wyraźnie posmutniał, Zając ciężko westchną. Nord podszedł do Wróżki i poklepał ją delikatnie po ramieniu.
- Spokojnie - szepnął. Zaraz przeniósł wzrok na mnie. - Dzielnie postąpiła... ale mówiłem, że nie może tam iść. W choinkę! Miejmy nadzieję, że nie przejdzie na stronę Blacka, żeby jak najdłużej trzeźwo myślała. Nie będzie nam łatwo ją odbić, może nam się to nie udać, przed jej przejściem na złą stronę, ale musimy się postarać - powiedział stanowczym tonem. Zaraz podniósł dłonie delikatnie ku górze, odchodząc kawałek i odwracając się po chwili do pozostałych. - Strażnicy! Dostaliśmy światło, które miało rozproszyć nam i dzieciom cień! Nie pozwólmy, by zostało ono zgaszone... Musimy je odnaleźć i odebrać złu! - zawiesił na moment głos - I musimy zrobić to jak najszybciej - zakończył. Widziałem ten błysk zaciekłości w oczach Strażników. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Cieszyłem się, że tak ochoczo do tego podchodzą... ale czy to nie z przymusu? Bez niej nie jesteśmy w stanie pokonać Pitcha, a jeśli ten ją przeciągnie w końcu na swoją stronę, możemy stracić nadzieję na zgładzenie go. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na Księżyc, która przyglądał nam się przez otwór w kopule.
- Oby nam się udało - szepnął do niego. Nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi, milczał, ale to nie oderwało go od dobrej myśli. Nie mogą jej stracić... On nie może jej stracić.

10 komentarzy:

  1. super rozdzial i dolanczam sie do zyczen.
    miss-hanuss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, ekstra rozdział i czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest cudowny. Oczywiście czekam na newsa. I sto lat jubilatce. ;)
    Astrid

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszędzie rozsiewam różne informacje >:) Uciebie jest 15 na kosmicznych 17... :D Dobre. Jaka Ninja.
    Dziękuję jednakże, bestjko kochan i już chwalę, bo z Takim rozdziałem nic innego nie mam do roboty.
    Genialna tortura.
    Koszmary, z których budzimy się z krzykiem tylko takie jakich najbardziej się obawiamy i nie ma szans, by od nich uciec.
    Coraz bardziej lubię Ade. Przypomina mi nieco Bellatrix. Szalona, jednak nie tak oddana swemu panu i pyskata :3
    Urocze przerażenie Jacka i te końcowe przemyślenia o uczuciach reszty strażników do Wiktorii.
    Życie nie jest takie cukierkowe, że wszyscy się kochamy i jest git.
    Kończę.
    Weny bestyjko :*
    Kraken

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię, gdy mnie chwalisz. :'D
      Niemniej, dziękuję za tą pozytywną ocenę, potworku. c:
      ~ Raylighane

      Usuń