niedziela, 4 sierpnia 2013

Wystarczy wierzyć


Tak, kolejne opóźnienie - wybaczcie. Tym razem na usprawiedliwienie mam wakacje i brak dostępu do wi-fi (tyle co 3 razy na krótki czas udało mi się połączyć), po czym - na domiar złego - okazało się, że tata nie opłacił internetu i tak przez niemal dwa tygodnie żyłam sobie bez niego... Na prawdę przepraszam, że aż miesiąc musieliście czekać na ten rozdział. Obiecuję, że to się już więcej nie powtórzy. A teraz zapraszam do czytania długo wyczekiwanego rozdziału.
PS. Jeśli jeszcze nie zauważyliście, zapraszam do zgłaszania się w tym - Ważne! - temacie. Taki mały Easter Egg z myślą o Was.



- Masz już dość? - spytała złośliwie Adriana. Choć byłam wykończona, wciąż zastanawiałam się, dlaczego na jej twarzy jest tyle bólu. Czasem słyszałam, że nagle zaczyna płakać, czy się trząść, ale nie znałam przyczyny tych zachowań. Ostrożnie podniosłam się z ziemi, kołysząc się na delikatnych nogach. Wyglądałam okropnie, ciało miałam mizerne, oczy czerwone i podkrążone, jakby ktoś mi je podbił. Po policzku spłynęła mi samotna łza.
- Dlaczego to robicie? - wyszeptałam, z trudem otwierając usta. Nie miałam już siły walczyć, koszmary... tak, już czas się poddać...
- By Twoje światło zgasło, abyś nie mogła mnie zniszczyć - odpowiedział Pitch. Jego głos jak zwykle był spokojny, lecz dało się wyczuć szczyptę jadu.
- Ja... ja już nie mam siły... Proszę, zlituj się... proszę - jęknęłam. Mrok spojrzał to na mnie, to na Adę i znów na mnie.
- Przyłącz się do mnie, a odzyskasz upragniony spokój - zaczął mnie okrążać. - Oprócz tego, dzieci zaczną również w Ciebie wierzyć... A ty, ach, ty staniesz się jeszcze silniejsza - szczególny nacisk nałożył na ostatnie słowa. Położył mi dłonie na ramionach, będąc za moimi plecami i przystawił mi usta do ucha. Czułam na sobie jego oddech... Przez moje ciało przeszły delikatne ciarki. - Więc co wybierasz? - szepnął. Otworzyłam lekko usta, ale nie mogłam wydobyć z nich żadnego słowa. Po policzkach spłynęły mi kolejne łzy. Wybaczcie, pomyślałam.
- Twoją stronę... - odpowiedziałam w końcu. Miałam wrażenie, że uduszę się tymi słowami, które z trudem przeszły mi przez gardło. Black oddalił się ode mnie, zanosząc się przerażającym śmiechem. Spojrzałam w dół na czarny piach, który ponownie zaczął mnie okrywać. Moje botki i spodnie zaczęły się wydłużać oraz ciemnieć, aż w końcu zamieniły się w ciemne rurki i glany do kolan. Uniosłam wysoko głowę, zamykając oczy. Nie chciałam na to patrzeć. Nagle szelest piachu ucichł, a ja poczułam wewnętrzny spokój. Podeszłam do tafli wody, która była nieopodal. Jasnobrązowe, kręcone wcześniej  włosy wyprostowały się i ściemniały oraz pojawiło się na ich końcówkach czarne ombre. Oczy zostały podkreślone przez czarne cienie, a ich niegdyś wesoła zieleń poszarzała. Nie czułam już strachu, ale i nie byłam w stanie się uśmiechnąć.
- Witaj wśród nas - rzuciła wesoło Adriana.


Noc, Księżyc z góry się na mnie patrzył, ja zaś smutno przyglądałem się czarnowłosej dziewczynie, ubranej w równie czarne ubrania, która samotnie wędrowała opuszczoną uliczką. Zainteresowało mnie, dlaczego raczej w młodym wieku panna samotnie spacerowała tak podłymi drogami o tej porze. Zleciałem do niej, by móc się jej lepiej przyjrzeć. Trudno było zaprzeczyć jej urodzie. Oczy... Ich zieleń od razu przypomniały mi o Wiktorii. Była jednak od niej wyższa, więc potrząsnąłem głową, by odrzucić od siebie myśli od "Panny Lato". Zacząłem śledzić czarnowłosą, która kroczyła w stronę konkretnego domku. Gdy w końcu do niego doszła, otworzyła kluczykiem drzwi i weszła do pomieszczenia. Nim zdążyła je zamknąć za sobą, wleciałem do środka. Było tu niezwykle cicho i spokojnie.
- Wróciłam - dziewczyna rzuciła z przekąsem. Nikt jej nie odpowiedział, lecz postanowiłem poszukać tu jakiejś żywej duszy. W jednym z pokoi znalazłem starszą babuleńkę, która spała na kanapie.
- Gdzie reszta? - spytałem sam siebie. Spokojnym krokiem poszedłem do drzwi jednych z pokoi, przez które przed chwilą przeszła nastolatka. Na drzwiach zauważyłem tabliczkę z imieniem "Willow". - Przynajmniej teraz wiem, jak ma na imię... - mruknąłem. Will leżała na łóżku  głośno słuchając muzyki. Jej pokój jednak mnie zaniepokoił. Może i nie był jakoś nietypowo wystrojony, ale miałem wrażenie, że nie jest to pokój grzecznej dziewczynki. Nic tu po mnie, pomyślałem. W kuchni zauważyłem otwarte okno i to właśnie przez nie wydostałem się na zewnątrz. Zacząłem powoli przechadzać się po liniach wysokiego napięcia, które zamarzały z każdym moim kolejnym krokiem. Strażnicy nadal nie chcą działać, próbując uporać się z ich własnymi problemami. Co jakiś czas Koszmary nawiedzają dzieci w poszczególnych rejonach, a Ci chcą się z nimi rozprawić. Najgorsza w tym wszystkim jest myśl, że Wiktoria może już być po stronie Pitcha... i nie dziwię się, jeśli przy następnym spotkaniu będzie chciała mnie zabić. Dlaczego to musiało się potoczyć? Gdyby Mrok wziął mnie, ona wciąż byłaby w stanie go pokonać... a teraz musimy ją odbić, co łatwe nie będzie. Czarny Pan z łatwością nie pozwoli odejść Światłu, które może go wykończyć.


Byłam zła, czułam to, ale jednak jakaś cząstka mnie wciąż się przed tym broniła, mówiła, że postąpiłam źle... Tak,  mówiła. Zdaje się, że miałam teraz rozdwojenie jaźni, co mnie niezwykle irytowało. Jak inaczej można nazwać swój własny głos w głowie, z którym możesz się pokłócić? To było na prawdę irytujące. Starając się o tym zapomnieć, przechadzałam się po ulicach miasta Burgess. Wiedziałam, że to tutaj najczęściej można spotkać Jacka, a ja... chciałam się z nim zmierzyć. Nie wiedziałam, po co i dlaczego, ale po prostu tego chciałam. Pitch zwrócił mi w końcu mój kij, więc mogłam spokojnie się poruszać. Uważnie się rozglądałam z nadzieją, że gdzieś tam w mroku nocy wypatrzę Frosta.
- Daj spokój! Co ty wyprawiasz?! Nie jestem zła! Wypuść mnie stąd! - znów ta przeklęta "dobra ja". Normalni ludzie mają sumienie - ja mam drugą osobowość.
- Zamilcz - syknęłam. Szłam jeszcze kawałek, aż w końcu go zauważyłam, gdy spacerował po liniach wysokiego napięcia. Nim zdążył mnie zauważyć, wycelowałam w niego kijem i wystrzeliłam jeden pocisk światła. Chłopak, słysząc świst przecinanego powietrza, zdążył się odwrócić, by zobaczyć, przez co po chwili spadł. Z głuchym łoskotem wylądował na asfalcie. Szybko do niego podleciałam i stanęłam na jego nadgarstku prawej ręki, w której trzymał swój kij. Byleby nie mógł mnie zaatakować. Jeszcze nie. Moje szare oczy uważnie przyglądały się twarzy Białowłosego, do którego dopiero dotarło, co się właśnie stało.
- Wiktoria! - krzyknął. W jego głosie można było słyszeć nutkę radości, która mieszała się z przerażeniem. Wyszczerzyłam ząbki w złośliwym uśmiechu.
- Tak, to ja - rzuciłam, odlatując kawałek od chłopaka. - Stęskniłeś się? - dodał po chwili. Jack podniósł się w gwałtownie z ziemi i stanął na przeciwko mnie. Był smutny, tak bardzo wyraźnie to okazywał... a jednak i on wycelował we mnie swój kij.
- Nie jesteś już jedną z nas - burknął.
- Nigdy nie byłam - odparłam i zaraz strzeliłam w niego kolejnym pociskiem światła. Chłopak zdążył odskoczyć, po czym sam przystąpił do ataku. Wiązka lodu śmignęła mi tuż obok ucha, wydając nieprzyjemny świst. Mój oddech stał się niemiarowy i drżący.
- Nie rób tego! - w myślach wrzeszczała do mnie druga ja. Za wszelką cenę starałam się zignorować jej słowa, więc zadałam kolejny atak. W tym momencie Jack zrobił to samo, a wiązki lodu i ciepłego światła się ze sobą zderzyły. Na wszystkie strony wystrzeliły jaskrawe iskry. Żadne z nad nie chciało przerwać ataku, więc musieliśmy wykorzystać jak najwięcej siły, by to nasza wiązka dotarła do przeciwnika. Jednak moje światło zaczęło stopniowo ustępować lodu i pomimo mych starań, lód w końcu dotarł do mojego kija, zamrażając jego koniec, tym samym uniemożliwiając mi atak. Oprócz tego, odepchnął mnie gwałtownie w tył i z hukiem wylądowałam na twardym asfalcie. Jack obawiał mnie smutnym spojrzeniem, idąc w moją stronę. Zaczęłam się odsuwać, bez sił, by się podnieść. Gdy jednak był on już zbyt blisko mnie, wysiliłam się na dwie rzeczy: natężenie napięcia w lampach, które oświetlały ulicę, zauważyłam tak, iż żarówki pękły, po czym szarpnęłam ciałem, by ukryć się za pudłami stojącymi w uliczce obok. Przycisnęłam się do ściany i spowolniłam oddech. Proszę, byleby mnie nie chciał szukać...


Czyli stało się najgorsze - Wiktoria przeszła na stronę Pitcha i Adriany. Teraz Mrok może być pewien, że nic mu nie przeszkodzi w zniszczeniu wiary dzieci w nas Strażników i innych magicznych stworzeń.
- To nie tak powinno było się skończyć... - powiedziałem z wyrzutem, ponownie wlepiając swoje spojrzenie w taflę księżyca. Teraz pozostało mi uświadomienie reszty, do czego już doszło... i rozpoczęcie działania. Koszmary beztrosko szaleją już po całej Ziemi, więc jak najszybciej trzeba się z nimi rozprawić, nim dzieci zaczną zapominać o naszym istnieniu. Z Wiktorią czy bez, pokonamy Blacka. W końcu mamy jeszcze właśnie dzieci, pomyślałem, zaciskając mocniej dłoń na kiju. Wystarczy wierzyć.

17 komentarzy:

  1. Super rozdział czekam na następny , oby szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jam chce nowy rozdział a ten jest super kiedy będzie nowy ?????

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tu liczyłam, że on nie będzie w stanie jej zaatakować i jego serce przeżyje coś rodzaju złamania... nie, po prostu to złamie mu serce, a tu... KRETYN! -.-

    Liczę na szybki ciąg dalszy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, wiedziałam, że kogoś to zdenerwuje. :D
      Lubię wczuwać się w czytelników i robić tak, jakby nie chcieli, by było. x'D
      Spokojnie, tym razem się wyrobię z następnym rozdziałem. :3

      Usuń
  4. A ja się nawet trochę nie zdenerwowałam ;D Hah, nawet mi się spodobało to zachowanie, nawet nie wiem czemu.
    Rozdział bardzo mi się spodobał i cieszę się, że nie każesz nam długo czekać na następny ;)
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy, czy nie każę to się okażę... o-o'
      Ale spokojnie, jak znów coś będzie nie tak to będę krzyczeć, że mają mi dać internet, bo jestem zobowiązana wstawić rozdział. I nie ma że nie. >.>
      Również pozdrawiam i dziękuję. c:

      Usuń
  5. Och, no mam nadzieję, że nic się z twoimi internetami nie stanie x,x Bo jeśli tak to sama za niego zapłacę xD
    Rozdział świetny, szczególnie jak Jack i Zła Wiktoria się spotykają :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, bądźmy jednak dobrej myśli. XD
      A i dziękuję bardzo. c:

      Usuń
  6. O! Will! Moja mała kochana smarkula!
    No nareszcie. Jakby wytrzymała dłużej, to zaczęłabym wątpić w twój talent bestyjko. Ale nie! Jest złaa!!!!!!! MAŁAĄŚLDJASKNCC!
    Trochę się wzruszyłam. Tam pod koniec. Ostatnie słowa takie... Słodko naiwne.
    Krótko. Dopiero wróciłam. Miesiąc poza domem x.x
    Kraken

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co? Talent? Jaki talent? ._.
      Widzę, że hormony ci szaleją, skoro ty się wzruszyłaś. D:
      Żaden problem. Pod następnym rozdziałem komentarz na całą stronę w Wordzie. C:
      ~ Raylighane

      Usuń
  7. Mogłabyś gdy nie masz internetu pisać rozdziały na komoie w notatniku albo w worldzie a jak będziesz miała internet wrzucać kilka rozdziałów naraz. Bynajmiej ja tak robię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię tak, jak najbardziej. Niemniej, nie chcę wstawiać kilku rozdziałów na raz. Wolę już z opóźnieniem, niż pchać ich kilka na siłę... :!

      Usuń
  8. Wiara - najważniejsza... tfu, Szekspir, wyłącz się xD
    Przez twoje opowiadanie włącza mi się poeta, którego chcę za wszelką cenę zakopać gdzieś głęboko w sobie xd
    znów smutny i fajny wpis :D

    OdpowiedzUsuń