niedziela, 3 marca 2013

Niektóre znajomości bywają... szkodliwe

O, taaak... W końcu sobota..., pomyślałam. Przekręciłam się na prawy bok i zarzuciłam kołdrę na głowę. Już mi się marzył długi sen, gdy coś zastukało o szybę. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Przetarłam oczy i przyjrzałam się przyczynie mojej nagłej pobudki. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Do pokoju wleciał Jack.
- Nie za wcześnie? - Ziewnęłam. W sumie, jeśli to jego mam widzieć po nagłej pobudce to nie mam nic przeciwko.
- Jak dla mnie idealnie - opowiedział z uśmiechem. Przekręciłam teatralnie oczyma. Zebrałam potrzebniejsze mi rzeczy i ruszyłam do łazienki. - Gdzie idziesz?
- Tam gdzie Ciebie ma nie być. Zostań w moim pokoju. - Przebrałam się i załatwiłam swoją poranną toaletę jak najszybciej. W końcu wróciłam do pokoju, ubrana w czarną bluzę z kapturem i krótkie spodenki, pod które założone miałam również czarne rajtuzy. - No, to chodźmy - rzuciłam. Jack spokojnie szedł za mną.  Po wyjściu na dwór złapałam za swój wystrugany kij, z którym zawsze wychodziłam na spacer do lasu. - Chyba jako dziecko wbił mi się w pamięć widok twojego kija i teraz sama mam, o, taki jeden. Dość długo siedziałam nad jego obróbką. - I nic dziwnego. Prosty kij rozchodził się na moment przy końcu na cztery strony, tworząc przestrzeń między rozgałęzieniami.
- Czyli sama to zrobiłaś? Wow, nieźle...
- No, to co robimy? - W odpowiedzi otrzymałam kulkę śnieżną wycelowaną prosto w moją twarz. Nos i policzki natychmiastowo mi się zaczerwieniły i zlodowaciały. Strzepnęłam z siebie śnieg. - Tylko nie w twarz... - Jednak moje zdanie nie zostało wysłuchane, gdyż znowu oberwałam w głowę. - Dość, sam tego chciałeś! - Krzyknęłam wesoło i zaczęłam lepić gałki, by rzucać nimi w Jacka. Każdy trafiała celnie. W sumie, nic dziwnego - często w czasie wakacji ćwiczyłam strzelanie z łuku. Dobre wymierzenie śnieżką to już nie problem. Przerwaliśmy jednak zabawę, gdyż palce zdążyły mi się już zamienić w lodowe kostki.
- Chyba moja zima Ci nie służy - zauważył chłopak.
- Akurat zima i lato to moje dwie ukochane pory roku. Niemniej w zimę trudno jest mi wytrzymać długo na dworze, gdyż szybko odmrażam sobie ręce i twarz... Cóż, nic na to nie poradzę. - Przeszliśmy jeszcze kawałek, po czym usiedliśmy. - Jack, jak długo już żyjesz? - Zaczęłam. - Znaczy... wiem, że to nie moja sprawa, ale jestem niezwykle ciekawska.
- Spokojnie, możesz pytać o co chcesz. A żyję już 317 lat...
- Woah, nieźle się trzymasz - zaśmiałam się.
- ...w samotności. Dopiero od tych ośmiu miesięcy mam kogoś, kto we mnie wierzy... I więcej czasu spędzam z resztą Strażników.
- Resztą?
- Nord, Zębowa Wróżka, Wielkanocny Zając i Piaskowy Ludek. Razem chronimy dzieci, ich marzenia... i wiarę w nas.
- Przed kim je chronicie? - Pytałam dalej.
- Przed Mrokiem i jego armią Koszmarów. Jest uosobieniem twoich wszelakich strachów... Wie o nich wszystko. Jest tym, który mieszka pod łóżkiem i który sprawia, że boisz się ciemności - zastraszał mnie.
- Pod łóżkiem?... - zlękłam się.
- No chyba nie powiesz mi, że szesnastolatka boi się potwora spod łóżka... - zadrwił Jack.
- Niestety tak. Mam naturę dziecka! Prócz marzeń i wyobraźni... wciąż pozostaje strach...
- Ze mną Pitcha bać się nie musisz - uśmiechnął się kojąco. Jeszcze jakiś czas gawędziliśmy tak sobie, po czym Jack odprowadził mnie do domu.
- Jutro znów się spotykamy?
- Niestety nie. Muszę się spotkać z resztą Strażników... - Coś ukrywał, widziałam to. Nie jest łatwo zataić przede mną prawdę.
- No nic... To do zobaczenia! - Rzuciłam wesoło.
- Do zobaczenia... I nie bój się już potwora spod łóżka - zaśmiał się i odleciał. Tej nocy spałam spokojnie, nieświadom tego, co tak na prawdę się dzieje. Po moim pokoju krążył cień, który w końcu się zmaterializował. Oto przed moim łóżkiem stanął Pitch Black.
- No-no, cóż za niewinna dziewczynka... Niezwykle interesująca... - Zbliżył usta do mojego ucha. - Uważaj, bo niektóre znajomości potrafią być... szkodliwe - syknął. To było jedyne zdanie, które dotarło do mnie przez sen. Automatycznie wzdrygnęłam się, jednak wciąż nic nie było w stanie mnie rozbudzić. Po tych słowach Mrok zniknął, pozostawiając po sobie jedynie piętno strachu i niepewności, które we mnie utkwiły.

6 komentarzy:

  1. Młahahaha! W twarz! :D Przeczytaj jeszcze raz tekst a zobaczysz te pare błędów które ja dostrzegłam!
    Mroczuś już się czai na małą dziewczynkę>:)
    Czekam na następny rozdział!- Kraken :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, przepraszam za błędy. Właśnie zapominam przejrzeć tekst żeby jakieś wyłapać. ;_;
      Po prostu szybko piszę i nie zauważam, wybacz mi Krakenie.
      Swoją drogą, jesteś chyba moją jedyną i za razem najaktywniejszą użytkowniczką. Dziękuję. ;3;

      Usuń
  2. No, widzę, że zaraz zacznie się prawdziwa akcja :) Potwierdzają się moje słowa, że oboje zachowują się, jakby byli przyjaciółmi od tych 317 lat :D Szkoda, że nie było dłuższego rozdziału, mogłaś wykorzystać ten, by dowiedzieli się czegoś o sobie nawzajem, bo tak na prawdę, to oni się w ogóle nie znają :)
    Poza tym fajnie piszesz, nie mam żadnych innych zastrzeżeń wobec Twojego tekstu. Lecę czytać następne rozdziały :)
    pakuti

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z pierwszych rozdziałów i początek mojego pisania "na serio". Jak kiedyś mówiłam, gdy w końcu zbiorę się w sobie, odświeżę stare rozdziały, wydłużę je i jakoś lepiej rozpiszę. Mam nadzieję, że wtedy się wszystkim spodoba. :D
      ~Raylighane

      Usuń
  3. Przeklęty Mrok, od razu próbuje zepsuć rosnącą przyjaźń :P
    Co on się tak na tego Jacka uwziął? No i na moją imienniczkę? :D

    OdpowiedzUsuń