niedziela, 1 września 2013

Koniec historii

Kiedyś to się musiało skończyć, przecież wiecie... Na sam koniec pragnę podziękować Wam wszystkim - tym co czytali, komentowali i mnie wspierali. Naprawdę dziękuję za wszystko. Nie wiem do końca, co mam tu jeszcze na wstępie napisać, bo nie będę się przecież żegnać. Za miesiąc czy dwa zajrzyjcie tutaj z powrotem, a poznacie nową historię, która również może wam się spodoba. Teraz gorąco zapraszam Was do tego długiego rozdziału kończącego całą historię. I do zobaczenia~!
Jeśli chcecie pozostać ze mną w kontakcie lub uzyskiwać informacje a propos kontynuacji, znajdziecie mnie tutaj - Ai miei occhi.



Szybkim krokiem, wraz z Zającem, podążaliśmy za chłopczykiem, który prowadził nas do swojego domu. Miałem gorącą nadzieję, że jednak zdołamy złapać tam jego siostrę i uświadomić ją, iż jednak istniejemy. Zawsze miło przekonywać do siebie niejako starsze osoby. Po cichu weszliśmy do domu, a następnie zostaliśmy zaprowadzeni do pokoju dziewczyny.
- Carmen! - chłopczyk krzyknął wesołym, dziecięcym głosem. Nastolatka odwróciła się w jego stronę, podniosła go i przytuliła.
- Tak szybko wróciłeś? - zapytała opiekuńczym tonem. Była to dziewczyna drobnej budowy. Włosy miała dosyć długie, proste i kasztanowe. Jej piękne, zielone oczy delikatnie zakrywała grzywka. Wszystko to dopełnione było uroczym uśmiechem.
- Przyszedłem, by Ci pokazać Jacka Frosta i Wielkanocnego Zająca! - rzucił wesoło. Carmen zamrugała parę razy przerażonymi oczyma, których spojrzeniem zaraz na nas przeniosła. Wbijała wzrok w moje oczy... Ale skąd wiedziała, że tu jestem?
- Po co tu przyszliście? - zaczęła, odstawiając dzieciaka z powrotem na ziemię i ruszając w naszym kierunku. - Żadne z Was nigdy mi się nie pokazało, aż do teraz... - głos miała wyzywający, a swoim spojrzeniem jakby chciała przejrzeć nasze dusze na wylot.
- Ty ich widzisz? - zapytał zdezorientowany chłopczyk. - Zawsze mi wmawiałaś, że nie istnieją! A ty ich teraz widzisz! Kłamałaś! - w jego oczach zaczęły delikatnie pobłyskiwać łzy. Patrzeliśmy z Zającem po sobie. Lepiej żebyśmy nie przeszkadzali tym tutaj... Poza tym, czas spotkać się z resztą Strażników.
- Wybaczcie, musimy iść... Carmen... - spojrzałem na nią znacząco. Miałem nadzieję, że wytłumaczy swojemu bratu, dlaczego wmawiała mu, że nie istniejemy. Odwróciłem się na pięcie i wraz z Uszatym, wyszliśmy z domu.
- No to w drogę - rzucił, otwierając kolejny ze swoich tuneli.


Z daleka przyglądałam się Pitchowi i Adzie. Wyraźnie cieszyli się, że mają mnie za sojusznika. Słowa, które do mnie docierały, wyraźnie świadczyły o tym, iż nawet dziś mają... mamy zamiar zaatakować Strażników. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w głąb Kryjówki jednym z kamiennych mostów.
- No co? Już Ci się tu tak nie podoba? - zadrwił głos w mojej głowie.
- Milcz. Po prostu nie chce mi się słuchać ich planów wojenny - fuknęłam cicho. Nie chciałam by któreś z nich mnie usłyszało. Ta część mnie, moje sumienie, wciąż nie dawało mnie spokoju. Ku mojej uciesze i tak nie było w stanie nic zdziałać. Zatrzymałam się na moment i zwróciłam głowę w stronę sojuszników. Coś mnie tknęło, iż jednak muszę z nimi zostać, wysłuchać tego, co maja do powiedzenia. Zdążyłam zrobić trzy kroki, po czym ciemność przed oczyma sprowadziła mnie do podłogi. Zaraz przed oczyma zaczęła pojawiać mi się błyszczące kryształy, które jakbym już gdzieś kiedyś widziałam...


- Gdzie ja jestem? Co ja tutaj robię? - zapytałam sama siebie. Gwałtownie rozejrzałam się po okolicy. Zaraz, przecież ja znam to miejsce. Nagle mym oczom ukazała się postać wesołej dziewczynki, której nie przeszkadzała samotność, otaczająca ją ze wszystkich stron. Ruszyłam w jej stronę, ciągnąc za sobą leniwie nogi..
- O nie... - zasłoniłam dłońmi usta. To ja. Stałam kawałek za dzieckiem... za mną sprzed dziewięciu lat. Wtem moją uwagę przykuł gwałtowniejszy powiew chłodnego wiatru, pierwsze płatki śniegu tej zimy... i cień. Wraz z dziewczynką podniosłyśmy głowy do góry, by ujrzeć Jacka Frosta.
- Dziadek Mróz! - krzyknęłyśmy równocześnie. Ponownie zakryłam usta. Co to wszystko ma znaczyć? Chyba nie potrzebnie pytałam, gdyż tutejsza sceneria rozsypała się, jak piach rzucony na wietrze, by ukazać mi teraz widok lasu. Byłam teraz w jednym ciele wraz z moim wspomnieniem. Śmiech... Moje źrenice gwałtownie się rozszerzyły. Biec. To pierwsza myśl, na którą wpadłam. Dopiero gdy ujrzała zamarzniętą taflę jeziora, instynktownie skryłam się za jednym z drzew. To znowu Jack... Na moment straciłam świadomość, która powróciła na moment przed odlotem Białowłosego. Znów poczułam to cudowne uczucie, gdy po raz pierwszy moje nogi oderwały się od ziemi i leciałam. Nie potrwało to długo, znów wszystko się rozsypało, a ja zaczęłam spadać. Rozpaczliwie próbowałam się unieść w powietrze, lecz moje próby nic nie dały. Z głuchym łoskotem opadłam na ziemię. Wciągnęłam gwałtownie powietrze. Nic mi się nie stało, nic mnie nie bolało. Dopiero gdy wstawałam, zauważyłam, gdzie jestem. Kawałek dalej odbywała się scena sprzed zaledwie paru dni.
- To też należy do moich wspomnień...? A-ale jak...? - zapytałam sama siebie, podbiegając do postaci. Czułam, że powoli napływają mi do oczu łzy. Jack... Stanęłam w jego obronie, a teraz widzę tego konsekwencje. Opadłam na kolana, smutnymi oczyma wpatrując się we mnie i Frosta... Nasza krótka rozmowa i... i pocałunek. Zamknęłam oczy i mocno zacisnęłam pięści, tym samy wbijając sobie paznokcie w dłonie. Mam dość, chcę wrócić...


Gwałtownie otworzyłam oczy, w kącikach których błyszczały się łzy. Zauważyłam, że nie jestem w tym samym miejscu, co przed obejrzeniem wspomnień. Ręką zaczęłam chaotycznie szukać mojego kija, ale jego też nigdzie nie było. Podniosłam się i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę  globu, gdzie to wcześniej byli Pitch i Adriana. Z każdym krokiem zauważałam, że części mojego ubioru... po prostu się rozsypują, spadając w otchłań jako czarny piasek. Powracam do swojego dawnego wyglądu. Głos w głowie milczał, nawet nie byłam w stanie go zmusić do wypowiedzenia chociażby jednego słowa. Czyżby to był już koniec?; pomyślałam. Ledwo zdążyłam ich zobaczyć, a już usłyszałam głos Blacka.
- No proszę, ktoś tu się w końcu zechciał obudzić - przemówił swoim jak zawsze przesiąkniętym jadem głosem. Ada uważnie mi się przyglądała.
- Ona nie jest już po naszej stronie! - krzyknęła, mocniej zaciskając uścisk na moim kiju.
- Tak, to było do przewidzenia. Przecież Strażnicy nie oddadzą jej nam tak łatwo... Ale po co też mają się trudzić walką? - rozpłynął się na moment, by zaraz zmaterializować się tuż przede mną. Wystraszona, zrobiłam krok w tył. - Jesteś teraz bezbronna, a my możemy Cię zabić. Jeśli nie jesteś nasza, nie będziesz należała do nikogo - szepnął. Jego głos... był tak przerażający, iż natychmiastowo serce zaczęło mi szybciej bić - ze strachu. Widziałam, jak za jego plecami zaczęła materializować się ogromna kosa, jak już chce się nią zamachnąć... I prawdopodobnie gdyby nie tamta dziewczyna, spadałabym już w bezdenną otchłań.
- Światła przestają migać! Strażnicy odzyskują wiarę! Atakujemy albo teraz, albo nigdy - rzuciła. Przyjrzała się mnie i Mrokowi. - Później ją wykończysz. Bez tego - pomachała moim kijem - nie ma żadnych mocy. Po prostu ją uśpił - stwierdziła. Garstka czarnego piachu starczyła, by moje powieki znów stały się ociężałe. Ostatkami świadomości zauważyłam, że Pitch i Adriana odchodzą, po czym zasnęłam.


W końcu również i my dotarliśmy do pozostałych. Pod osłoną nocy, Strażnicy walczyli z siłami Mroka. Zębuszka cięła swymi skrzydłami każdego Koszmara, którego tylko miała w zasięgu; North rozważnie wymierzał ciosy kordelasami; bicze Piaska ze świstem przecinały powietrze... i jednostki z armii Pitcha. Nawet Mleczuszki "napadały" grupkami na stwory, aby wspólnymi siłami się  ich pozbyć.
- No to do boju - rzucił Zając, ruszając naprzeciw wrogowi. Również i ja poszedłem w ślady pozostałych. Niebieskie iskry lodu, wydobywające się z mojego kija, rozświetlały mrok tej nocy. Wydobywając z siebie całą siłę, zamrażałem i niszczyłem Koszmary. Sam jednak musiałem uważać na ataki moich sprzymierzeńców, które to niekiedy pojawiały się zbyt blisko mnie. Nie wiem, co byłoby gorsze - bicz Sandy'ego, czy może bumerangi Zająca. Wolałem się jednak skupić na pokonaniu jak największej ilości przeciwników. Kątem oka dojrzałem Pitcha i Adę, stojących na dachu jednego z budynków, którzy nam się przyglądali. Zaraz... ale gdzie Wiktoria? To przecież ona ma teraz największe możliwości by zniszczyć nas - Strażników.


Nie spałam długo, wiedziałam to. Gdy otworzyłam oczy, nieprzytomna zauważyłam, iż lewituję. Zdawało mi się, że jednak wciąż śnię... Jednak tylko zdawało. Zamrugałam parę razy i spojrzałam na... mój naszyjnik, który dostałam na Mikołajki. Słońce świeciło własnym światłem, dając mi energię i cząstkę mocy. Stanęłam ostrożnie na ziemi, przyglądając się wisiorkowi. Widać, ten prezent nie był tylko od Mikołaja, a i od Księżyca. Spróbowałam się wznieść, ale jedyne co  udało mi się zdziałać to długi skok, niczym Adriana. Chociaż tyle, by zdołać się stąd uwolnić. Czy mogę jednak zrobić coś więcej? Całą siłę swojego umysłu skupiłam na zawieszce i kuli światła, którą chciałam stworzyć. Tak! Udało mi się! Uśmiechnęłam się szeroko na widok nawet tej niewielkiej kulki. Teraz... teraz muszę znaleźć Strażników. Podbiegłam do Sfery Snów. Tam gdzie jest walka, światła przecież muszą migać. I miałam rację. Wszyscy byli w Europie... W Polsce... Zadrżałam, ale i zacisnęłam pewnie pięści. Już wiem, gdzie ich szukać.


Przegrywaliśmy - to było do przewidzenia. Właśnie dlatego Księżyc wybrał Wiktorię na nowego Strażnika. Bez niej i jej mocy nie mieliśmy szans przeciwko sojuszowi Pitcha z Adrianą, którzy to w końcu sami dołączyli się do walki. Cała nasza piątka powoli opadała z sił, Ba, nawet Mleczuszki się za nami chowały. Byliśmy spychanie do środka, otoczeni przez wroga. Teraz przydałoby się światło, lecz gdzie ono teraz jest? W pewnym momencie zauważyłem, iż... ktoś naskakuje na Adę, wyrywając z jej dłoni broń Wiktorii. Ale czy to aby na pewno ona?


Złapałam mocno za kij, wzbiłam się w powietrze i zapikowałam w stronę Strażników, lądując przy nich z impetem. Ci spojrzeli na mnie rozpromienieni.
- Wiktoria! - krzyknęli równocześnie. Uśmiechnęłam się szeroko i zamykając oczy, skupiłam się na wytworzeniu światła - jak największych ilości! Słyszałam przerażone rżenie Koszmarów, tętent ich kopyt... Wszystkie starały się uciec przed blaskiem złotego światła, które je niszczyło. W końcu otworzyłam oczy, rozglądając się gwałtownie wokoło. Strażnicy jeszcze chwilę zasłaniali oczy, lecz powoli odzyskiwali wzrok. Ustawiliśmy się w rzędzie, gotowi do ataku. Naprzeciw nas stanęli Pitch i Adriana.
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy... - syknął Mrok. Wzięłam głęboki oddech, mrużąc oczy.
- Dość Twoich gierek i mieszania w życiach naszych, jak i dzieci. To już Twój koniec - wyszłam z szeregu i rozpostarłam ręce. Znów zaczęła emanować tym pięknym, acz oślepiającym światłem. Black zaczął się cofać i kulić. To go bolało i niszczyło. - Jack, zamroź go! - krzyknęłam. Dwie rzeczy stały się w tym momencie. Pitch samobójczo rzucił się, by zerwać mi z szyi mój naszyjnik, zaś Frost wystrzelił ze swojego kija słup lodu. Wszystko nagle ucichło. Cofnęłam się o krok w tył, pozwalając, by łańcuszek do końca zsunął się z mojej szyi. Mój symbol... teraz był w jego rękach. Podniosłam wzrok na Adę, która panicznie spoglądała na swoje ciało. Czarny piach zsypał się z jej ciała. Teraz mogłam zobaczyć jej prawdziwą postać: tęczowe włosy, które pachniały gumą balonową, zielona tunika do połowy ud, białe leginsy do połowy łydek i białe baletki. Zaraz spojrzała na mnie, uśmiechając się szeroko.
- Dziękuję - rzuciła i oddaliła się od nas swoimi długimi skokami, pozostawiając za sobą pas tęczy. Odwróciłam się do Strażników. Zębuszka z radosnym piskiem mnie uściskała, Zając i Nord poklepali po ramieniu, a Piasek uśmiechnął się szeroko. Zaraz również podszedł i Jack, uśmiechając się czarująco.
- Gratuluję pokonania Pitcha - powiedział miłym dla ucha głosem.
- To również i Twoja zasługa - odpowiedziałam, przytulając się do niego. Nagle obok nas pojawił się portal z Siedziby, przez który przeszła dwójka yetich z wielką, czerwoną księgą o złotych znaczeniach. Mikołaj odchrząknął.
- Czy ty, Wiktorio Warm, przysięgasz chronić wszystkie dzieci na świecie? Przynosić im radość, nadzieję i spokój? Bo dzieci to wszystko, co mamy; wszystko, czym jesteśmy i wszystko, czym kiedykolwiek będziemy... - przemówił. Spojrzałam po wszystkich Strażnikach i uśmiechnęłam się.
- Przysięgam.
- No, to gratulacje, Wiktorio Warm, od dzisiaj jesteś i na zawsze będziesz jednym z nas - czułam, jak serce szybciej mi bije. Pozostali krzyknęli wesoło. Teraz i ja jestem Strażnikiem Marzeń... to cudowne! Wszyscy przeszliśmy przez portal, by tam dalej świętować moje dołączenie. Tego dnia na długo nie zapomnę...


Strażnicy już odeszli, nie mogli jej zobaczyć. Sylwetka wysokiej i szczupłej kobiety przedzierała się przez mrok, by zatrzymać się przy Pitchu zamkniętym w lodzie. Wierzchem dłoni otarła delikatnie o zamrożony policzek mężczyzny. Zaraz ta sam dłoń powędrowała do pięści, która zaciskała się na naszyjniku Wiktorii.
- Lód kiedyś stopnieje, ponownie odsłaniając to, co Cię zgubiło... Wtedy pojawię się ja - jej dźwięczny głos przerywał cudowną ciszę nocy. Nic jednak więcej nie powiedziała. Stała jedynie w ciszy, obserwując jeszcze chwilę Blacka, po czym spokojnym, dostojnym krokiem odeszła.


Jeszcze tu wróci...

27 komentarzy:

  1. Super cudowne zakończenie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa! Aaaale super! Ekstra!
    Jezu, jak Ty świetnie piszesz. Ale jedno, ale [;D]. Kiedy Twoje postacie zwracają się do innych piszesz (Twoja, Twój itd.) z dużej litery. To celowe?
    To koniec pierwszej części, prawda? Nie koniec, koniec?

    Weeeny <3
    Calm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję~
      I tak, to celowe. Jako zwrot grzecznościowy.
      Tak, koniec części pierwszej. A teraz mam czas by dobrze obmyślić dalszy ciąg~

      Dziękuję raz jeszcze. <3
      ~Raylighane

      Usuń
  3. Aż po prostu brak mi słów na to aby móc to opisać. Po prostu przepiękne zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy?! Kiedy przegapiłam te wszystkie rozdziały?! Ten rozdział... wspomnienia, które ich uratowały... walka... genialne. Ale najwspanialszy jest ostatni akapit. To z tą kobieta... To z tą zapowiedzią...
    To wszystko nie zmienia faktu, że mam ochotę cie zamordować bestyjko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem kiedy! Kiedy byłaś na oceanie... czy gdzieś tam. XD
      Nah, dziękuję bardzo~
      A-ale... za co chcesz mnie mordować? ;_;

      Usuń
  5. Moge powiedzieć tylko jedno...
    Pisz dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście... Następny rozdział za dwa miesiące! :D
      Może wcześniej... jeśli obmyślę fabułę... :1

      Usuń
    2. Dwa... Miesiące? O.o
      Murder time, murder time, time to murder you Ray. D<

      Usuń
  6. Ta kobieta maogła by być żoną mroka z jego poprzedniego życia a jack i wiktoria mogli by mieć córkę o imieniu luna i tylko ona mogła by pokonać tą kobietę.A w tym czasie w szeregi strażników wstąpił by nowy chłopak który podkochiwał by się w wiktorii :P Pomysł na fabułę Xddd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, kim jesteś, ale masz zajebistą wyobraźnię. XDD
      Niemniej, wolę by Wiktoria w wiecznym wieku 17 lat nie miała dzieci. XD
      A z fabułą to sobie raczej poradzę, już mam tam nawet jakieś zalążki pomysłów~

      Usuń
    2. Dzienki :)

      Usuń
  7. Jeden z niewielu blogów, których opowiadania dobiegły końca! Z chęcią zanurzę się w ten świat, tymczasem dodaję do obserwowanych i mam nadzieję, że powrócisz z nową historią (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aw, dziękuję bardzo~
      Spokojnie, jak obiecałam tak kontynuację zrobię. Od początku do końca. :D

      Usuń
  8. Po prostu boskie...
    To już któryś z blogów o strażnikach, który czytam.
    No i w końcu znalazłam ten jedyny...
    Mam dla ciebie propozycję Rayli Ghane.
    Ta kobieta na końcu opowiadania, mogłaby być kimś wyjątkowym dla Mroka. A zresztą nie będę ci mieszać w głowie, ty pewnie masz już swoją własną propozycję...
    Ale wtedy pozwoliłabyś Czarnemu Panu poczuć tzw. miłość ♥
    Życzę ci świetnej weny, której mi na ten czas brak.
    Pozdrawiam. ☻
    PS. Świetne zakończenie oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, nawet nie wiesz jak cholernie miło się czyta takie komentarze. ;-;
      Co do tej kobiety... Niby ustalone mniej-więcej mam, co ma z nią być, ale wciąż coś dodaję lub zmieniam. Zobaczymy, czy tam jeszcze wykombinuję~
      Dziękuję i również pozdrawiam. :3

      Usuń
    2. Z niecierpliwością czekam na drugą część.
      Bardzo mi miło, że odpisałaś na mój komentarz i w ogóle jesteś wzorem do pisania, w szczególności dla mnie. Spodziewaj się mnie na swoim blogu...
      I mam nadzieję, że nie streścisz opowieści, jak zrobiła to jedna z blogerek. Bardzo wtedy się na niej zawiodłam, ale było minęło. Na szczęście znalazłam twojego bloga...
      Jeszcze raz życzę świetnej weny.

      Usuń
  9. Jeżu, być dla kogoś wzorem do pisania... ;^;
    Nawet nie wiesz, jak mi się miło zrobiło~
    Dziękuję za te cudne komentarze. <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Miłe komentarze to moja specjalność... ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć jestem Tośka, jestem nowa ale już bardzo mi się tu podoba głównie ze względu na to, że znalazłam kogoś kto ma takiego samego bzika na punkcie Jack`a :) chociaż ja zakochałam się w nim dopiero 3 dni temu i na tyle zafascynowałam się tą historią, że od razu znalazłam twojego bloga i jednym tchem przeczytałam wszystkie rozdziały od razu i powiem jedną, są świetne, chociaż nie wyobrażałam sobie zakochanego Frosta !!!!!!! Czekam na kontynuację :) z niecierpliwością!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, akurat zakochany Jack - jak dla mnie - nie jest raczej trudny do wyobrażenia. Cóż, nawet na filmie możemy zobaczyć jego miłość do siostry, to jak przywiązał się do Mleczuszki... i choć nie lubię tego przyznawać, również i zauroczenie w Zębowej Wróżce.
      Kontynuacja będzie już niedługo. C:

      Usuń
  12. Wybacz:
    O kurwa ja pierdolę! <- tia... oto prawdziwa ja, gdy nie napada mnie Szekspir xd
    Cudowne!!! <3
    I tajemniczy koniec...

    OdpowiedzUsuń